Dwie, a nawet trzy majowe rocznice

Dwie rocznice. 1 maja – rocznica przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. 3 maja – rocznica uchwalenia Konstytucji, która wyznaczała bardzo nowoczesne standardy, które dla dzisiaj rządzących nie są do przyjęcia.
Obie mi się łączą.
Także z trzecią – rocznicą krwawo stłumionej demonstracji w Chicago.
Wszystkie są wielkim przypomneiniem walki o lepszy świat dla wszystkich.
Dla WSZYSTKICH, a nie tylko dla wybranych „swoich”.KON STY TUC JA
Bo dzielenie na „swoich” i „obcych” prowadzi do nieszczęść, do zbrodni, do świata, który nie jest dobry dla nikogo. To się działo od zarania dziejów. Od epoki kamienia łupanego, a nawet wcześniej. I sam ten fakt jest wystarczającym argumentem, byśmy nie dali się zawrócić do tamtej epoki. Nawet jeśli miałaby być epoką „smartfonu łupanego”.

Takie postawy i działania rozkręcają się powoli w Polsce, a niewiele lat temu na Bałkanach doprowadziły do celowej eksterminacji (według różnych źródeł) od 70 tysięcy do ponad 100 tysięcy Chorwatów, Muzułmanów i Serbów i do ogromnych zniszczeń materialnych i psychicznych. Pamiętajmy o tym, bo niezwykle łatwo jest rozpalić nienawiść, znacznie trudniej i dłużej jest ją zgasić. A nad rozpalaniem nienawiści w Polsce pracują całe rzesze i specjalistów i szeregowych troli. Nienawiść szkodzi każdemu i nienawidzonemu i nienawidzącemu…

Jak ten łańcuch przerwać?

Jedno pytanie

ruiny miastaW 1999 roku Szef Komisji do spraw holistycznych i alternatywnych form opieki zdrowotnej, dr Jim Gordon, powołał zespół międzynarodowy do pracy z osobami po traumach. Wiedział, że przez 20 lat prowadziłam swoją własną praktykę na tym polu, zostałam więc zaproszona przez niego do zespołu dziesięciu profesjonalistów z dziedziny opieki zdrowotnej. Naszym zamiarem było uczenie różnych metod specjalistów pracujących w strefach powojennych oraz dostarczanie lekarzom, pielęgniarkom, psychiatrom i psychologom szkolnym nowych metod pozwalających im lepiej radzić sobie z obecną wokół nich traumą. Jim otrzymał grant z USAID , a także prywatne dotacje, i jesienią 1999 roku wyruszyliśmy na naszą pierwszą wyprawę.

Granicę między Macedonią a Kosowem musieliśmy przekroczyć pieszo. Następnie udaliśmy się do Pristiny, do której właśnie wracali kosowscy uchodźcy. KFOR , pięćdziesięciotysięczne międzynarodowe siły pokojowe, wysłane w reakcji na ludobójstwo, w końcu dotarły spóźnione. Pomoc przyszła tak późno, iż wydawało mi się, że i jako kraj, i jako świat z ludobójstwa w Bośni przed pięciu laty nie nauczyliśmy się niczego. Teraz zebraliśmy 144 uchodźców, którzy byli lekarzami, zapłaciliśmy za ich tygodniowy pobyt szkoleniowy w hotelu w Pristinie.

Nauczyliśmy ich prostego modelu medycznego, na jakim opieraliśmy naszą pracę, i oczywiście pracowaliśmy z ich własnymi, osobistymi traumami; wszyscy byli w szoku.

Serbowie zniszczyli dwie elektrownie w prowincji, a KFOR dał radę naprawić jedynie w połowie jedną z nich, więc energia elektryczna przez większość czasu była wyłączona, a my żyliśmy w okropnym ciemnym hotelu, którego wcześniej jako swojej kwatery głównej używał jeden z głównych zbrodniarzy Miloševića.

medycy i cywile na ulicyMiały tutaj miejsce gwałty i tortury oraz wszystkie możliwe rodzaje okrucieństw, ale było to jedyne miejsce, gdzie mogliśmy się zatrzymać. Pomimo atmosfery rozpaczy, każdego dnia realizowaliśmy 4 godziny wykładów i 2-3 godziny pracy w małych grupach. Prowadziłam grupę dwunastu osób, ich historie były przerażające. Każdego dnia ustawiałam krzesła wokół ołtarza, zaczynając pracę z grupą od błogosławieństwa dla nas wszystkich w intencji wspólnej pracy dla uzdrawiania ludzi. Wyrażałam współczucie dla ich najbliższych, których śmierci byli świadkami, i dla ich jedenastoletniej męki, podczas której nie mieli dostępu do edukacji ani życia, jakie znali wcześniej.

Rozpoczęłam terapią przez sztukę, aby ułatwić im otwarcie się na traumę, jaką zdusili w sobie. Podczas tego procesu zauważyłam, że jeden Albańczyk zachowywał się wyjątkowo. Wydawało się, że dotarł do innego miejsca w sobie samym niż pozostali. Był bardziej spokojny – zarówno ugruntowany, jak i skupiony na naszej grupie. Opowiedział mi niesamowitą historię o tym, jak można zażegnać konflikt, która na zawsze pozostanie ze mną. Dowiedziałam się, że dorastał w Pristinie obok serbskiej rodziny, która miała chłopca w tym samym wieku, co on. Członkowie obu rodzin byli najlepszymi przyjaciółmi, a dwoje dzieci dorastało razem obok siebie, od maleńkości aż po wiek średni. Ich dwie rodziny były jak krewni, ale wiosną 1999 roku rodzina serbska wydała albańską serbskiej policji. Musiał patrzeć, jak bito jego matkę, a ojciec został brutalnie zamordowany w swoim własnym domu.

Chłopak uciekł w góry, gdzie ukrywał się przez cztery miesiące, zanim powrócił do Pristiny. Jednocześnie w ukryciu miał trochę czasu, aby przemyśleć, co się zdarzyło. Powiedział mi, że doszedł do wniosku, że zdrada, jakiej doznała jego rodzina, była częścią życia ludzkiego, kropka.

Głębia jego akceptacji, nie tylko stwierdzenia intelektualnego, ale tego, jak to faktycznie poczuł, pozwoliła mu dotrzeć do miejsca mocy, którego nikt z grupy nie był jeszcze w stanie osiągnąć. Był w stanie „przepływu”, dialogu i negocjacji, widziałam to wyraźnie. Inni ludzie w grupie również to dostrzegali i stanowiło to mocny kontrast z miejscem, w którym sami byli.

Zapytałam go, w jaki sposób udało mu się dojść w tak zdrowe emocjonalnie miejsce mimo tych wszystkich okropnych tragedii, które 0widział wokół.

Odpowiedział mi:
– W kółko zadawałem sobie jedno i tylko jedno pytanie: Jak mogę temu zapobiec, tak by to nie wydarzyło się moim dzieciom?

To właśnie zrobił. Uświadomił sobie, że gdyby żywił ten gniew, gorycz i nienawiść, pomogłoby to tylko powtarzać tę samą traumę, jakiej sam doświadczył. Wiedział, że musi odpuścić i rozpocząć nową drogę. Zadając sobie swoje pytanie, kładł fundament pod budowanie mostów pomiędzy dwiema kulturami etnicznymi. Kiedy odwiedziłam go później, byłam świadkiem jego pracy nad przeobrażaniem konfliktu etnicznego przy użyciu wielu metod leczenia traumy, jakich my go nauczyliśmy. W końcu doprowadził proces uzdrawiania aż do miejsca, że swoje dawne sąsiedztwo zorganizował ponownie tak, aby łączyło zarówno Albańczyków, jak i Serbów.

Christine Hibbard

#slodkiowocgorzkiegodrzewa

Opowieść pochodzi z książki „Słodki owoc gorzkiego drzewa” pod redakcją Marka Andreasa
(www.metamorfoza.pl)

Wszystkie zdjęcia: unsplash.com – dobór mój, celowy.

This entry was posted in Aktualności, Artykuły and tagged , , , . Bookmark the permalink.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *